ArtykulyPowiązania

Epidemia wirusa Ebola

„W ostatnich 20 latach odkryto w lasach deszczowych Afryki szereg wirusów, z Ebolą i małpią ospą włącznie. HIV także pochodzi z tego obszaru. Mogą tu znajdować się tysiące wirusów i nie mamy pojęcia, czym są, jak się rozprzestrzeniają i w jakich populacjach.” Dr Anne Rimoin, epidemiolog

„Można stworzyć szczepionkę przeciwko pojedynczemu wirusowi. Ale wirus ten zmieni się i za rok będziemy mieli do czynienia z jego nieznacznie przeobrażoną postacią. W przyszłości możemy konfrontować się już z radykalnie zmienionym wirusem. Zatem zawsze musimy produkować nowe szczepionki, aby zwalczać nowy szczep, który się pojawia.” Prof. Geoffrey Smith, Imperial College w Londynie

„Mamy tyle nauki, tyle technologii. Przyjmuje się zatem założenie, że powinniśmy być zdolni bez problemu kontrolować wirusy. Zakażenie HIV uświadomiło mi, jak dalece nieprawdziwe jest to złudzenie. Żyjemy na krawędzi.Alice Welbourne, nosicielka wirusa HIV

Ekspansja nowych chorób: Powiązanie z klimatem i wylesianiem 

15 października 2009

Kiedy spojrzymy w górę na korony drzew miejskiego tropiku w Azji Południowej, Australii lub Afryki równikowej, nasz wzrok często spotka się z mnóstwem nietoperzy owocowych zwisających z gałęzi niczym futrzane stalaktyty. Jako że ich lasy wycinane są przez buldożery, wypalane przez rolników lub wysuszane przez klimatyczne zaburzenia, nietoperze owocowe coraz częściej nawiedzają wspólnoty ludzkie, dostosowują się do sadów i drzew owocowych w miastach, gospodarstwach rolnych i na przedmieściach, które przejęły ich lasy. Wraz z nietoperzami przybywają choroby, które rozprzestrzeniają się wśród ludzi. Kolejne badana wykazują, że ich mikroby – jak również inne czynniki chorobotwórcze przenoszące się ze zwierząt na ludzi – szerzą się szybciej z powodu zmian klimatycznych i wylesiania.

Na przykład nieprzerwany wyrąb lasów deszczowych Afryki spowodował wzrost liczby takich spotkań, ponieważ przemieszcza ludzi w najbliższe sąsiedztwo zarażonych nietoperzy. Z uwagi na fakt, iż utrata siedlisk niszczy wiele gatunków zwierząt łownych będących źródłem dziczyzny, biedni mieszkańcy wiosek zintensyfikowali swoje polowania na gatunki ocalałe, takie jak nietoperze owocowe.

W 2007 roku lokalni myśliwi z Kongo wybili przy użyciu strzelb tysiące nietoperzy owocowych i według naukowców wsie „dosłownie tonęły” w ociekających krwią zwłokach tych zwierząt. W rezultacie 260 osób zaraziło się śmiertelnym wirusem Ebola, który zdaniem badaczy mieszkał sobie w nietoperzach, a następnie przeniósł się na ludzi poprzez kontakt z krwią i innymi płynami ustrojowymi. W sumie zmarło 186 osób. Naukowcy z Gabonu i Kongo ustalili, że ekspansję Eboli poprzedziła masowa migracja nietoperzy owocowych do miejscowości dotkniętych epidemią.

„Kiedy zakłócasz równowagę, przyspieszasz przejście patogenów z dzikich zwierząt na inwentarz lub ludzi,” mówi epidemiolog weterynaryjny i ekspert do spraw zdrowia publicznego organizacji Wildlife’s Trust, Jonathan Epstein.

Inne związane z nietoperzami epidemie śmiertelnych chorób u ludzi miały miejsce w ostatnich latach w Malezji i Bangladeszu – ich powodem były również zmiany w układach pogodowych i użytkowaniu gruntów, ponieważ osady ludzkie i rolnictwo coraz bardziej wdzierają się na obszary leśne. Ponadto piętrzą się dowody, iż wzrost temperatury i nietypowe cykle opadów rozszerzyły już zagrożenie chorobami przenoszonymi przez owady – oczekuje się, że zjawisko to nasili się w miarę postępującego ocieplenia świata oraz przemieszczania się insektów na wyższe poziomy i szerokości geograficzne.

Od kilku lat naukowcy tropią powiązania między zmianami klimatu i ludzkim zdrowiem. Odkryli, że ataki cholery korelują ze zmianami powierzchniowej temperatury morza, a ogniska biegunki pojawiają się wraz ze wzrostem słupa rtęci. Ustalili również związek między sezonowymi układami pogodowymi i malarią, który jest tak silny, że epidemie można przewidzieć za pomocą prognozy pogody.

Tak zwany pas zapalenia opon mózgowych w Afryce Zachodniej uległ w ostatnim czasie znacznemu rozszerzeniu za sprawą użytkowania gruntów i zmian klimatycznych, poinformował Międzyrządowy Zespół do spraw Zmian Klimatu [IPCC]. Malaria umiejscowiła się na wyżynach Afryki Wschodniej, gdyż region ogrzewa się. Badacze Uniwersytetu Stanforda potwierdzili, że wyniszczenie tysięcy hektarów peruwiańskich lasów tropikalnych stworzyło nowe siedliska komarów i stało się przyczyną setek tysięcy zachorowań – na początku lat 90-tych ubiegłego stulecia odnotowywano mniej niż 150 przypadków rocznie.

Od wieków ludzie przejmują drobnoustroje chorobotwórcze od zwierząt i owadów; odrę dostaliśmy od kóz, a malarią obdarzyły nas komary. Lecz w ciągu ostatnich lat tempo przeskakiwania patogenów ze zwierząt na ludzi – określanych zbiorczym mianem „chorób odzwierzęcych” – znacznie przyspieszyło, mówią eksperci.

Transmisja filowirusa Ebola od nietoperzy do ludzi ilustruje złożoność rozprzestrzeniania się tych chorób i ich związku ze zmianą klimatu i dewastacją gruntów. Pospolity kontakt nietoperz-człowiek nie wystarczy, aby mogła wybuchnąć epidemia Eboli.

„To kaskada zdarzeń,” która zderza ze sobą nietoperze, małpy i ludzi na niezwykłe sposoby i którą potęgują „wyjątkowe warunki klimatyczne,” mówi ekspert chorób odzwierzęcych Światowej Organizacji Zdrowia [WHO], Pierre Formenty. Według przeprowadzonej przez NASA analizy meteorologicznych danych satelitarnych, ogniska Eboli łączą się z ulewnymi deszczami kończącymi okres intensywnej suszy. Bardzo suche warunki wymuszają na niektórych drzewach owocowych opóźnienie procesu kwitnienia. Kiedy przychodzą deszcze i porażone drzewa wydają owoce, spragnione ich liczne gatunki zwierząt – w tym nietoperze pteropusy i małpy – gromadzą się, aby ucztować. Duża liczba stworzeń skupionych pod owocującym drzewem stwarza drobnoustrojom pokroju Eboli doskonałą okazję, aby przemieścić się z jednego gatunku na inny. Ebola zaczyna cyrkulację w nowych gatunkach, takich jak wspomniane małpy lub nietoperze, i może zostać łatwo przeniesiona na ludzi przez zakażoną krew i inne płyny ustrojowe.

Naukowcy udowodnili, że nadejście nowych plag (m.in. wirusa Nipah, który zabija 70% zarażonych; hantawirusowego zespołu płucnego, który zabija 37% zarażonych, Gorączki Zachodniego Nilu, która zabija 8%/10% zarażonych) łączy się bezpośrednio ze zmieniającymi się układami pogodowymi ocieplającego się świata. Rosną obawy, iż pojawiać się będzie coraz więcej podobnych nowych chorób.

Żadna wyrafinowana metoda diagnostyczna, ani opieka medyczna oparta na najnowszych technologiach nie uratuje nas przed nowymi patogenami, które z definicji powodują nieokreślone choroby o niepewnym pochodzeniu.

Problem w tym, że spośród blisko miliona unikalnych wirusów przenoszonych przez kręgowce – czyli potencjalnych zagrożeń odzwierzęcych – opisano zaledwie 2.000. Nadzór zdrowia dzikiej przyrody, który mogłyby zapewnić wczesne ostrzeganie o przemieszczających się odzwierzęcych czynnikach chorobotwórczych, jest minimalny, szczególnie w tych częściach świata, gdzie kontakt między dzikimi gatunkami i ludźmi jest najbliższy.

Na szczęście większość „wycieczek” mikroorganizmów do nowych gatunków ma łagodne następstwa, kończy się niepowodzeniem, zniszczeniem przez reakcję immunologiczną nowego nosiciela lub niezdolnością mikroba do prawidłowego rozwoju. „Tylko niewielka część przeobrazi się w ludzkie patogeny,” mówi ekolog medyczny Centrum Kontroli Chorób, James Mills. Nawet przy nowych, pojawiających się coraz częściej patogenach rzeczywista liczba zgonów z powodu wywoływanych przez nie chorób jest nadal śladowa w porównaniu ze starymi zabójcami, takimi jak chociażby malaria.

Jednakże potencjalne zagrożenie związane z przystosowaniem się nowych patogenów do środowiska ludzkiego organizmu jest niepodważalne. A wystarczy tylko jeden. W końcu niewiele było ofiar, kiedy lentiwirus kameruńskich szympansów po raz pierwszy przeniósł się na ludzi około 1930 roku, zdobywając przyczółek w szybko rosnącym kolonialnym mieście Afryki Leopoldville. Następnie przekształcił się w formę, która skutecznie żerowała na ludzkości. W latach 1981-2007 zarażonych zostało 55 milionów osób, a choroba, którą powoduje – AIDS – zabiła do tej pory ponad 25 milionów*.

* Wirus HIV pokonał nasze próby stworzenia szczepionki. Mutuje w oszałamiającym tempie. Każda kolejna kopia przynosi zmianę. Wirus popełnia korzystne dla siebie błędy. Poza tym HIV jest „królem” przebiegłości: zaraża komórki odpowiedzialne za wykrywanie i niszczenie wirusów pojawiających się w organizmie człowieka.

Głosy o epidemii

Anthony Banbury, zastępca koordynatora ONZ ds. epidemii Ebola: „Zgodnie z zaleceniem Światowej Organizacji Zdrowia musimy w ciągu 60 dni – licząc od 1 października – zadbać, aby 70% zakażonych osób znalazło się w ośrodkach opieki medycznej, a 70% pochówków odbyło bez wywoływania dalszych infekcji. Jeżeli nie powstrzymamy Eboli teraz, staniemy w obliczu bezprecedensowej sytuacji, na wypadek której nie mamy planu. Cele te stają się coraz trudniejsze do osiągnięcia, ponieważ nowe zachorowania piętrzą się nieprzerwanie.”

Dr Tom Frieden, dyrektor Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom: „Jest to pierwsza światowa epidemia wirusa Ebola. Wymyka się spod kontroli. Obecna sytuacja jest zła i ulegnie dalszemu pogorszeniu w najbliższej przyszłości. Czasowe okno możliwości jej opanowania jest wciąż otwarte, ale zamyka się. Musimy podjąć natychmiastowe działania. Poziom epidemii wykracza poza wszystkie nasze doświadczenia i wyobrażenia.”

Dr Joanne Liu, międzynarodowy prezes Lekarzy bez Granic: „Wybuchają zamieszki. Centra chorób zakaźnych są przepełnione. Pracownicy służby zdrowia z pierwszej linii frontu zarażają się i umierają w szokującej liczbie. Nie sposób jest nadążyć za ilością zakażonych osób, które napływają do placówek. W Sierra Leone zwłoki ofiar
rozkładają się na ulicach. […] Tej bitwy nie wygrywamy.”

Międzynarodowa Grupa Kryzysowa [ICG]: „Najbardziej doświadczone [przez epidemię] kraje stoją w obliczu chaosu i potencjalnego upadku.”

David Nabarro, starszy koordynator systemowy ONZ do spraw zachorowań na Ebolę: „Epidemia ta wyprzedza wysiłki zmierzające do jej opanowania.”

Dr Daniel Bausch, profesor na wydziale Medycyny Tropikalnej Uniwersytetu Tulane: „Bez wątpienia jest to najgorsza sytuacja, jaką kiedykolwiek widziałem.”

Oficjalne oświadczenie Światowej Organizacji Zdrowia: „Nasi pracownicy z rejonów epidemii widzą dowody, iż liczba zgłoszonych przypadków zachorowań i zgonów znacznie umniejsza skalę zjawiska. […] Faktyczna liczba ofiar prawdopodobnie nie będzie znana, ponieważ w ogarniętym skrajną biedą, odrażającym i przeludnionym slumsie West Point w stolicy Liberii Monrovii ciała zwyczajnie wyrzucane są do pobliskich rzek.”

Dr Daniel Lucey, ekspert do spraw epidemii wirusowych i adiunkt Centrum Medycznego Uniwersytetu w Georgetown: „Nie mam pewności, czy będziemy w stanie okiełznać Ebolę bez szczepionek lub leków.”

Jonas Schmidt-Chanasit z Instytutu Medycyny Tropikalnej Bernharda Nochta w Hamburgu: „Ebola grozi zniszczeniem Sierra Leone i Liberii. Bez ogromnego wsparcia wirus stanie się w tej części świata zjawiskiem endemicznym.”

Michael Österholm, dyrektor Centrum Badań i Planowania Strategicznego Chorób Zakaźnych na Uniwersytecie w Minnesocie: „Epidemia Eboli w Afryce Zachodniej ma potencjał, aby zmienić historię, tak jak każda z dotychczasowych plag.”

Rada Bezpieczeństwa ONZ: „Epidemia Eboli stanowi zagrożenie dla międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa.”

Sekretarz Generalny ONZ Ban Ki Mun: „Ebola dotyczy nas wszystkich. To jej największa epidemia. Liczba przypadków podwaja się co trzy tygodnie. Wkrótce w samej Liberii będzie więcej przypadków zachorowań niż w dotychczasowej, 40-letniej historii choroby. […] W trzech najbardziej dotkniętych krajach – Gwinei, Liberii i Sierra Leone – choroba niszczy systemy opieki zdrowotnej. Więcej ludzi umiera teraz w Liberii na schorzenia powszechne i uleczalne niż z powodu Eboli. Wirus powoduje również straty gospodarcze. Rośnie inflacja i ceny żywności. Zaburzony został transport i usługi socjalne.”

Bruce Aylward, asystent-dyrektor Światowej Organizacji Zdrowia: „Kryzys zdrowotny, z jakim się konfrontujemy nie ma sobie równych w czasach współczesnych. Trudno jest oddać powagę sytuacji za pomocą kilku liczb. Poczucie szybkiej eskalacji wirusa daje fakt, iż liniowy wzrost przypadków zachorowań staje się wzrostem niemalże wykładniczym. […] Choroba umocniła swoją pozycję w stolicach [dotkniętych krajów], umiera 70% zarażonych nią ludzi.”

Prof. Lisa M. Brosseau i prof. Rachael Jones, narodowi eksperci od transmisji chorób zakaźnych i ochrony układu oddechowego z Wydziału Nauk Zdrowia Środowiskowego i Zawodowego w Szkole Zdrowia Publicznego przy Uniwersytecie stanu Illinois w Chicago: „Według naszych ustaleń istnieją naukowe i epidemiologiczne dowody, że wirus Ebola ma potencjał, aby rozprzestrzeniać się poprzez zakaźne cząstki aerozolu zarówno w pobliżu, jak i w pewnej odległości od zainfekowanych pacjentów, co oznacza, że pracownicy służby zdrowia zamiast masek powinni mieć założone respiratory.”

Perspektywa pandemii i era post-antybiotykowa

Dżuma XIV wieku, przenoszona przez żerujące na szczurach pchły, przemieściła się z Mongolii na Wyspy Brytyjskie, zabijając co najmniej 25 milionów ludzi – być może wielokrotnie więcej, ponieważ nie istnieje żadna wyczerpująca dokumentacja. Rządy zostały obalone, przez Europę przetoczyła się etniczna wojna, handel stanął w miejscu, zwłoki usuwano tak pospiesznie, że często pożerały je psy. Śmierć była tak powszechna, napisał kronikarz Agnolo di Tura, że opłakiwali ją nieliczni, „bowiem czekała na każdego. A zabrała tak wielu, że wszyscy miarkowali, że oto nadszedł koniec świata.”

Mimo wszystkich swoich okropności, dżuma, znana również jako czarna śmierć, uważana jest „jedynie” za drugą największą plagę w historii ludzkości. Najgorsza, pozornie banalna w swoim brzmieniu grypa z 1918 roku, zwana także hiszpańską, zabiła około 50 milionów ludzi na całym świecie (prawdopodobnie o wiele więcej). A eksperci twierdzą, że najgorsze może być jeszcze przed nami.

W dobie znacznie pogłębionej wiedzy o rozprzestrzenianiu wirusów i bakterii, przy istniejących lepszych metodach leczenia, a nawet okazjonalnych szczepionkach, trudno jest wyobrazić sobie pandemię na skalę zarazy (spowodowanej przez bakterie) lub grypy z 1918 (wywołanej przez wirusy, których nie można zwalczyć antybiotykami). Najbliższym odpowiednikiem zagrożenia globalnego jest AIDS, wirusowa pandemia poruszająca się w zwolnionym tempie, która w ciągu ostatnich trzech dekad zabiła około 30 milionów ludzi na całym świecie.

Istnieje realna możliwość pojawienia się pandemii o podobnej skali; większość ekspertów twierdzi, że to tylko kwestia czasu i mechanizmu przyczynowego. Jak zauważył David Quammen na łamach New York Timesa z 14 października 2013, „Zaraza pozostaje strapieniem, z którym nie uporała się nauka, technologia i inżynieria społeczna.”

Pozostawione same sobie choroby epidemiczne przebiegają zgodnie z tym samym podstawowym procesem: wirus lub bakteria infekuje nosiciela, który zazwyczaj zapada na chorobę i często umiera. Po drodze nosiciel zaraża innych. Istotne zmienne to: po jakim czasie nosiciel zostaje zainfekowany, jak długo trwa cierpienie – przy założeniu, że tak się stanie – oraz jak i kiedy osoba przekazuje chorobę innym. Lecz w prawie każdym przypadku mamy do czynienia ze straszliwą, wyrafinowaną symetrią wirusowego zachowania, w którym jedyna logiczna reakcja człowieka-nosiciela – podjęcie próby ucieczki przed zagrożeniem – jest właśnie tym, czego wirus po nim się spodziewa.

Taki proces rozproszenia trwa obecnie w Afryce Zachodniej – Ebola przemieszcza się z wiosek usytuowanych w dżungli na obszary miejskie i poza nie.

Zgodnie z historycznym wzorcem epidemia przebiegałaby zwyczajnie, aż do pewnego makabrycznego finału. Bez skutecznej interwencji człowieka, epidemie i pandemie kończą się tylko wtedy, gdy wirus lub bakteria zarazi każdego dostępnego nosiciela, wszyscy zarażeni poniosą śmierć lub staną się odporni na chorobę.

Z definicji epidemia wykracza poza zdolność ludzi do zadowalającego powstrzymania jej ekspansji. Jednakże jej przebieg jest wyłącznie kwestią skali. Bez odpowiedniej reakcji epidemia może przeobrazić się w pandemię, co przeważnie oznacza, że rozprzestrzeniła się na więcej niż jednym kontynencie. Ebola nie osiągnęła tego poziomu, ale wirusy mogą mutować, także w odpowiedzi na zastosowane środki leczenia, i dlatego nawet najbardziej kompetentne twierdzenia na temat obecnej epidemii – z wnioskami o jej potencjale rozprzestrzeniania włącznie – opatrzone są zastrzeżeniami.

Jeden z etapów dżumy znany był jako płucny – wirus infekuje wówczas układ oddechowy i patogen ma w tym momencie dostęp do nowego, „lotnego” mechanizmu transmisji. Czy taki mechanizm może pozyskać ebola, znacznie rozszerzając swoją komunikatywność i zasięg? Podobne obawy wyrażano o AIDS w pierwszych latach pandemii, ale wirus nie uzyskał zdolności przenoszenia drogą powietrzną.

Obecna epidemia Eboli jest dużo gorsza niż poprzednie (wirus został zidentyfikowany po raz pierwszy w 1976 roku i pojawiał się wielokrotnie – do niedawna głównie w Afryce Środkowej) także dlatego, że zaczęła się na nowym obszarze, gdzie przecinają się trzy kraje. Transgraniczne podróże pozwoliły przemieścić się wirusowi do miast, co dało mu skoncentrowane możliwości wzrostu.

Dodatkowo sprawy skomplikował fakt, iż miasta te, pozbawione odpowiednich systemów opieki zdrowotnej, miały niewielkie doświadczenie w leczeniu Eboli. W najgorszym scenariuszu epidemii – znanym jako epidemia dziewiczej gleby – populacja uwięziona w jej szponach nie ma żadnego doświadczenia, a zatem nie istnieją fizyczne przeciwciała, zrozumienie przyczyn choroby lub sposoby leczenia. Właśnie w taki sposób społeczności Indian amerykańskich zostały zdziesiątkowane przez europejskie choroby, takie jak ospa.

Grypa z 1918 roku wydaje się przeczyć poglądowi, że narody dysponujące dobrą opieką zdrowotną są mniej podatne na epidemie. Jak zauważył John Barry w swojej książce z 2004 roku pt. „Wielka grypa”, najgorsza pandemia świata rozpoczęła się w obozie wojskowym w Kansas, przenosiła się z bazy do bazy, potem do Europy z amerykańskimi żołnierzami, a następnie eksplodowała zabijając aż 100 milionów ludzi na całym świecie, w tym około 675 tysięcy w Stanach Zjednoczonych

John Barry napisał w styczniu 2004 roku na łamach Journal of Translational Medicine, że Światowa Organizacja Zdrowia i inne organy medycyny publicznej odpowiedziały na niedawne epidemie grypy szczepionkami i lekami, które powstrzymują wirusy „przed dostosowaniem się do człowieka i wznieceniem nowej pandemii.” Jednakże dodał, że tylko 83 kraje świata – mniej niż połowa – uczestniczą w systemie nadzoru WHO, co oznacza, że choroby, które mogłyby się rozprzestrzenić nie są w pełni monitorowane . W ujęciu Barry’ego „nowa pandemia jest nieunikniona, chyba że WHO zmobilizuje więcej środków, a polityczni przywódcy wykonają bardziej agresywne posunięcia dyplomatyczne.”

Wirusy grypy nieustannie zmieniają się i mutują, co pozwala różnym szczepom przechodzić ze zwierząt na populacje ludzkie. Niektóre mutacje zdarzają się na tyle często, że układ odpornościowy człowieka nie jest w stanie rozpoznać ich z roku na rok, dlatego sezonowe grypy wymagają nowych szczepień. Inne pojawiają się nagle i tworzą nowe podtypy wirusa, które mogą wywołać poważną epidemię lub pandemię.

Według rzecznika WHO Dana Epsteina największym niebezpieczeństwem jest dzisiaj możliwość uzyskania przez chorobę odporności na antybiotyki pozwalające ludzkim populacjom kontrolować lub przynajmniej znacząco wpłynąć na rozprzestrzenianie się epidemii.

„Świat jest bardziej przygotowany niż kiedykolwiek, ale choroby są sprytne – mogą przekraczać granice w dowolnym czasie,” powiedział Epstein. „Jesteśmy w stanie bardzo dobrze je śledzić i wykrywać, ale reakcja zależy od dostępnych narzędzi.” W przypadku epidemii Eboli „tak naprawdę nie dostępne są żadne skuteczne leki,” przyznał.

Kwarantanna amerykańskiego marszałka w Houston po ataku nieznanego, uzbrojonego w strzykawkę sprawcy na lotnisku w Lagosie w Nigerii – z niepotwierdzonym podejrzeniem Eboli – unaocznia wtórne zagrożenie związane z epidemią w Afryce Zachodniej: zakaźna choroba może zostać zamieniona w broń w celu wywołania epidemii lub nawet globalnej pandemii. Kwestią dyskusyjną pozostaje ewentualna łatwość sztucznego manipulowania pandemią, ale dyskusja ta wykracza już poza krąg czytelników fikcji naukowej, adeptów sztuki przetrwania i maniaków gier planszowych. Amerykańskie Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom na liście potencjalnych czynników bioterrorystycznych o największym potencjale masowego zabijania uwzględniła nieuleczalną formę jadu kiełbasianego, koronawirusy – takie jak SARS – jeden szczep ptasiej grypy, ospę i dżumę płucną; ta ostatnia jest w 100% śmiertelna, jeśli nie zostanie poddana leczeniu w ciągu 48 godzin.

Grypa jest chorobą endemiczną, co oznacza, że jest stale obecna w ludzkiej populacji; na niektórych obszarach podobnie rzecz się ma z dżumą. Obie choroby powstrzymywane są przez zabiegi sanitarne i medyczne. Lecz jak zauważył Epstein, mówiąc o możliwości wybuchu nowej pandemii, „Istnieje ogromne niebezpieczeństwo oporności na antybiotyki. Mamy już do czynienia z bakteriami, które rozwijają tę zdolność – jest to jedno z największych zagrożeń. Jeżeli wszystkie antybiotyki staną się nieskuteczne, wówczas każda, nawet najmniejsza infekcja posiadająca taką odporność może doprowadzić do śmierci.”

Mutacje przyniosły już rezultat w postaci odpornych na antybiotyki szczepów gruźlicy i malarii; podobne tendencje odkryto w pewnych szczepach HIV i grypy. Niepowodzenia w leczeniu spowodowane opornością mogą wkrótce uczynić nieuleczalną rzeżączkę – chorobę przenoszoną drogą płciową – ponieważ nie trwają prace nad nowymi lekami, o czym informuje witryna WHO. W związku z tym Ebola – na którą nie ma lekarstwa i szczepionki – może być znacznie mniejszym problemem, niż znana nam choroba, która rozwinie oporność.

Raport WHO z 2014 roku na temat globalnego nadzoru oporności przeciwdrobnoustrojowej zauważył, że „oporność na antybiotyki nie jest już prognozą na przyszłość; występuje już teraz na całym świecie i zagraża zdolności do leczenia pospolitych infekcji w społecznościach i szpitalach.”

Źródło: Exignorant’s Blog

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly