Nie mieliśmy „skoku cen ropy”, lecz ich stopniowy, trwający przez dekadę 15-krotny wzrost. Podczas tego dziesięciolecia słyszałem wszystkie możliwe głupie wypowiedzi, dlaczego ceny ropy rosną: z powodu wojny, ryzyka, zamieszek w Wenezueli, rebeliantów w Nigerii, braku stabilizacji w Iraku, opóźnienia projektów naftowych, słabego dolara, funduszy hedgingowych, spekulantów, niesamowitego wzrostu gospodarczego w Chinach.
Jedyne, o czym ludzie nie mówili, to fundamentalne kwestie podaży i popytu…
A powinni zwrócić uwagę, że od roku 1997 do 2007 zapotrzebowanie wzrosło o 13 milionów baryłek/dzień, a moce wydobywcze jedynie o 7 milionów b/d; a do tego większa część tego wzrostu miała miejsce w pierwszej części tej dekady. Tak więc sytuacja na rynku stała się bardzo napięta, a cena poszła w górę piętnastokrotnie.
To jednak wcale nie wywołało refleksji nad całym systemem naftowym. Większość ludzi ma świadomość problemu zmian klimatu, ale świadomość problemu Oil Peak ma może jeden na milion.
więcej w aspousa