ArtykulyPowiązania

Droga do współistnienia – Jak przyrodzie można pomagać?

Droga do współistnienia

Żeby wyzdrowieć trzeba wpierw zachorować. Żeby zmienić coś w naszym stosunku do
Ziemi – naszego jedynego domu, musimy najpierw usłyszeć w sobie jej płacz. Nie jest to wcale
takie łatwe, bo na wszelkie możliwe sposoby bronimy się przed tym, by doświadczyć czegoś
przykrego. A choroba i płacz nie należą do stanów, które witalibyśmy z zadowoleniem. Niemniej
jednak, jeśli ma się coś zmienić, to trzeba dopuścić do siebie te uczucia. Inaczej nie mamy szans
na wyzdrowienie.

Ryszard Kulik - Ziemia mój jedyny dom

Ryszard Kulik Ziemia mój jedyny dom

Jeśli ten warunek jest już spełniony, to następnie naszym zadaniem jest odkrycie, że ów ból
dzielimy z niezliczonymi istotami, które wspólnie z nami zamieszkują ten dom. Z tego doświadczenia
rodzi się siła, która poszukuje fundamentu, na którym można będzie budować nową
relację ze środowiskiem naturalnym. Tym fundamentem jest nasz związek z tym, co wokół nas
istnieje. Jest nim silne poczucie zależności od Słońca, Ziemi, wody i powietrza, które to elementy
nie istnieją tylko na zewnątrz nas, ale też stanowią nasza istotę. To my jesteśmy czterema
żywiołami. To w tobie Słońce manifestuje się jako życiowa energia, Ziemia, jako twoje ciało,
woda jest twoja krwią, a powietrze jest twym oddechem. Odkrycie tych prostych, elementarnych
faktów daje nam niezwykłe poczucie przynależności do świata, a co za tym idzie, spokoju
wynikającego z pewności, że wiadomo kim jesteśmy i co tutaj robimy.

W naszej kulturze, która określa się mianem indywidualistycznej, bycie zależnym jest
traktowane jako porażka. Trzeba być niezależnym i afirmować własną wolność. Za taką postawę
płacimy jednak sporo, bowiem ciągle czujemy się samotni i jakby wyrzuceni na margines życia.
Niezależność jest naszym grzechem pierworodnym, jest wyrzucaniem siebie z ziemskiego raju,
z cudownego ogrodu, w którym króluje życie. Dlatego odkrywanie własnej zależności od tego,
co jest faktycznie przypomina powrót do domu. Jak to dobrze, że nie muszę się wyzwalać z tych
biologicznych więzów (bo przyjmuję je jako oczywiste), jak to dobrze, że jestem związany
z drzewami, zwierzętami, skałami, rzekami, chmurami i Ziemią. Co za ulga, że już od teraz nie
muszę niczego udowadniać, zmagać się czy szarpać próbując znaleźć istotę własnego człowieczeństwa.
Droga do człowieczeństwa jest bowiem akceptacją siebie jako istoty planetarnej, jako
członka wielkiej rodziny, w której wszyscy są ważni i potrzebni.

Na fundamencie tych podstawowych odkryć rodzi się motywacja i siła do działań, które
dają wyraz tej nowej tożsamości. Od kiedy wiesz, że nie jesteś oddzielony tylko połączony, twoje
działanie spontanicznie potwierdza ten fakt w niezliczonej ilości codziennych zachowań i wyborów.
Stąd odpowiedź na pytanie co robić, by pomóc Ziemi jest wtórna. Tak naprawdę nie trzeba nic
robić, jeśli nasza świadomość obejmuje swym zasięgiem całą planetę, a nasze działanie zawsze
bierze pod uwagę tę wielką wspólnotę, a nie tylko własny, jednostkowy interes.

Żeby żyć w zgodzie z całym światem i ze sobą wcale nie trzeba się starać, poświęcać
i wysilać. Wystarczy, że odkryjemy kim naprawdę jesteśmy, a cała reszta przyjdzie sama zupełnie
naturalnie i spontanicznie. Niemniej jednak na tej drodze ważnych jest kilka drogowskazów
i podpowiedzi. Bo pamiętajmy, że żyjemy wśród ludzi i każdy nasz krok musi brać pod uwagę
konkretny społeczny kontekst. Zależymy przecież nie tylko od świata przyrody, ale również od
świata ludzkiego, od różnych osób, z którymi jesteśmy w związkach, od instytucji i norm
społecznych. Dlatego ważną rzeczą jest byśmy posiadali mapę, która pomoże nam znaleźć
właściwą drogę dla naszej tożsamości, która pragnie manifestować się w zgodzie z zasadą
współistnienia.

Co robić, jak żyć, kim w istocie jesteśmy – oto podstawowe pytania organizujące trzeci etap
naszej podróży.

Jak przyrodzie można pomagać?

Przewrotnie można by stwierdzić, że przyrodzie wcale nie trzeba pomagać. Jedynymi
istotami, które wymagają pomocy, i to natychmiastowej, są ludzie. To przede wszystkim my
ulegliśmy złudzeniu, że znajdujemy się poza kręgiem wszystkich istot i to my w związku z tym
musimy do niego powrócić.

Pomaganie przyrodzie często miewa skutki przeciwne do zamierzonych. Tak było np. w przypadku
zabiegów mających ocalić populacje ropuchy paskówki w Anglii. Miłośnicy przyrody,
chcący poprawić warunki rozrodu tej ropuchy, pogłębili zbiorniki, w których przeobrażały się
kijanki tak, by nigdy nie zabrakło w nich wody oraz oddzielili inne zbiorniki, by słona woda nie
zalewała ich i nie zabijała kijanek. Warunki rozrodu okazały się być tak dobre, że skorzystała
z nich również inna ropucha – szara, która, jako silniejszy konkurent, całkowicie wyparła paskówkę.

Ten przykład, jak też i wiele innych pokazuje, że tak naprawdę bardzo mało wiemy o tym,
jak funkcjonuje żywy świat. Zależności w przyrodzie są tak złożone, że nawet najtęższy umysł
czy komputer nie są w stanie precyzyjnie przewidzieć konsekwencji określonych działań. Dlatego
właśnie najlepszą rzeczą jaką możemy dla przyrody zrobić, to pozostawić ją w spokoju – sobie samej.

Wielu z nas będzie oburzonych takim postawieniem sprawy. No bo jak to, przecież jeśli nie
będziemy działać, to utracimy piękne miejsca bądź rzadkie gatunki roślin czy zwierząt.
Tak rzeczywiście może się stać, ale musimy zadać sobie podstawowe pytanie: co jest przedmiotem
naszej troski i ochrony? Czy jest nim jakiś konkretny gatunek, czy też proces przyrodniczy, który
zawiera w sobie ów bardzo złożony system zależności. Otóż jeśli odpowiemy, że przedmiotem
ochrony jest jakiś gatunek, to musimy być świadomi, że bez zachowania jego środowiska nasze
wysiłki pójdą na marne. Możemy mieć świat, w którym zwierzęta i rośliny będą zamknięte
w ogrodach, ale w stanie dzikim ich nie znajdziemy, bo środowisko będzie tak zdewastowane.
Jeśli zaś przedmiotem ochrony uczynimy sam proces przyrodniczy, to chroniąc całość zapewniamy,
że poszczególne gatunki przetrwają razem z miejscem i procesem, w którego przebieg
nie ingerujemy.

Jak można chronić proces? Otóż jedyną możliwością jest pozostawić go poza naszym
wpływem. Taka bierna ochrona również dla nas ludzi jest niezwykle ważną lekcją. Otóż nasz
podstawowy problem polega na odczuwaniu ciągłego przymusu kontrolowania rzeczywistości.
Wydaje się, że ciągle towarzyszy nam lęk, że jeśli nie będziemy kontrolować wszystkiego co nas
otacza, to z pewnością spotka nas coś złego. Na takim lęku oparta jest cała gospodarka leśna,
która zakłada, że człowiek ciągle musi ingerować w przyrodę, bo ta sama sobie nie poradzi.
Tak oto leśnicy ogromnym nakładem sił i środków ciągle troszczą się o las sadząc go, chroniąc
przed zjedzeniem przez jeleniowate czy dokonując cięć sanitarnych, co ma zapobiec gradacji
szkodników. Ta ogromna praca ostatecznie przynosi więcej problemów niż pożytku, ponieważ
lasy są w coraz gorszej kondycji, a ich bioróżnorodność stopniowo zmniejsza się. Te lasy, które
są chronione w rezerwatach ścisłych (bez ingerencji człowieka) stanowią najlepszy dowód,
że dzika przyroda potrafi najlepiej o siebie zadbać.

Niektórzy powtarzają, że równowaga w przyrodzie już tak bardzo została zaburzona, że ciągła
ingerencja człowieka jest koniecznością. Ten argument opiera się jednak na założeniu, że my
wiemy najlepiej jak powinien np. wyglądać las w określonym miejscu. Z tego punktu widzenia
ochrona przyrody nie jest ochroną procesu, tylko próbą potwierdzenia ludzkich koncepcji
i własnych racji. Z drugiej strony mamy proces naturalny, który zawsze zmierza do punktu
równowagi i ostatecznie osiąga go niezależnie od tego, jakie są nasze koncepcje. Pozwólmy mu
na to, zamiast ciągle walczyć o to, by mieć rację.

Zatem ochrona bierna jest wyrazem nie tylko zaufania do procesu przyrodniczego (który
chronimy), ale też pozwala nam ludziom na odpuszczenie sobie permanentnej kontroli i doświadczenie
spokoju, który pojawia się jako konsekwencja zaufania do czegoś większego od nas.
W jaki sposób przejawia się to myślenie w praktyce? Jak można je wykorzystać do podejmowania
konkretnych działań?

Oto kilka przykładów, które mogą być bliskie i Tobie:

– jeśli masz ogród, to ogranicz koszenie trawy, a przynajmniej część terenu pozostaw własnemu
losowi, niech tam swobodnie rosną chwasty i zielsko będące domem dla wielu rzadkich owadów;
– przekonuj administrację osiedla, na którym mieszkasz, by pozostawiała przynajmniej część
(a najlepiej całość) opadłych liści. Niech w tej mikroskali swobodnie krąży materia organiczna
sprawiając, że ten osiedlowy ekosystem będzie bogatszy w życie;

– nie dokarmiaj ptaków. Zaufaj ich naturalnym zdolnościom i właściwej im diecie. Dokarmiane
ptaki uzależniają się od ludzi i zmieniają swoje zachowania, co może być dla nich katastrofalne,
np. łabędzie nie decydują się odlecieć do ciepłych krajów i giną podczas surowej zimy;

– podczas wyjazdów w góry czy do lasu unikaj korzystania z infrastruktury turystycznej, która
mocno ingeruje w przyrodę. Zamiast kupować w schronisku wodę czy herbatę, lepiej jak
napijesz się wody ze źródła lub czystego strumyka. Zamiast wjeżdżania kolejką na górę, lepiej
jak użyjesz swoich własnych nóg do podchodzenia;

– zaufaj własnemu organizmowi i jego zdolnościom do obrony w razie jakiejś infekcji. Jeśli jest
to zwykłe przeziębienie, pozwól sobie na odchorowanie go w spokoju, bez faszerowania się
lekami (szczególnie antybiotykami).

Rozważania dotyczące ochrony biernej mają jeszcze inny wymiar. Otóż, tak jak
powiedzieliśmy, istotą tego podejścia jest samoograniczenie w tendencji do kontrolowania
rzeczywistości. Ta postawa przejawia się również w innych aspektach naszego życia.
Powiedzieliśmy już, że jednym z podstawowych przyczyn kryzysu ekologicznego jest rosnący
ciągle ślad ekologiczny, szczególnie w krajach bogatych. Bierzemy znacznie więcej niż Ziemia
jest w stanie nam dać. I tutaj właśnie niezbędne jest po raz kolejny samoograniczenie, które
przejawia się w świadomej rezygnacji z wielu rzeczy, które są nam zbędne, a nawet szkodliwe.
Nie musisz zmieniać co dwa lata telefonu, sprzętu komputerowego czy telewizora. Nie musisz
jechać na wakacje w egzotyczne kraje. Lepiej, jeśli będziesz jadł produkty lokalne zamiast tych,
które zostały przywiezione z bardzo daleka.

Generalna zasada jest taka, że im prostsze i skromniejsze życie prowadzisz, tym bardziej
chronisz środowisko. Każde wydane w sklepie pieniądze przekładają się na zniszczenie środowiska.
Nawet jeśli kupujemy tzw. produkty ekologiczne, to pamiętajmy, że ktoś je musiał wyprodukować,
co wiąże się z kosztami środowiskowymi. Producenci często posługują się ekologicznym
szyldem, by w ten sposób sprzedać swoje produkty, choć te nie mają nic wspólnego z ochroną
środowiska. Oczywiście nie chodzi o to, byśmy wszystkiego sobie odmawiali. Musimy przecież
coś jeść, w coś się ubrać i gdzieś mieszkać. Potrzebujemy wielu rzeczy. Ale we współczesnym
świecie ludzi ogarnęło prawdziwe konsumpcyjne szaleństwo i z pewnością wielu rzeczy, które
kupujemy możemy nie mieć i żyć pełnią życia. Nasz ślad ekologiczny pokazuje, że przesadzamy
i że nasze życie z pewnością nie jest zrównoważone.

Najważniejszym zatem prośrodowiskowym zachowaniem jest powściągliwość i ograniczenie
własnego apetytu. Może się wydawać, że taka postawa wymaga poświęceń i jakiegoś
ponadnaturalnego wyrzeczenia, ale tak w istocie nie jest. Jeśli odkrywasz to, na czym naprawdę
polega życie i jeśli jesteś świadomy swoich głębokich związków ze światem żywym, to te wszystkie
cywilizacyjne gadżety tak po prostu nie są ci potrzebne. Są potrzebne jedynie tym, którzy czują
w sobie wewnętrzną pustkę i ciągły, nienasycony głód mający swą przyczynę w zerwanych
związkach. Zatem samoograniczenie nie jest wyrzeczeniem, ale świadomym, naturalnym i lekkim
wyborem, który pojawia się sam, jako skutek rozwoju własnej świadomości.

Warto również przy tym zauważyć, że jeśli dbasz w ten sposób o środowisko, to jednocześnie
dbasz też bardziej o siebie, bo nie musisz pracować ponad miarę, by zarobić wielkie pieniądze,
które następnie wydasz na te wszystkie rzeczy. Posiadając mniej nie musisz również obawiać się,
że stracisz to, co posiadasz. Obecnie ludzie mają coraz więcej rzeczy, ale też coraz bardziej
obawiają się, że ktoś im je zabierze. W ten sposób narażają się na permanentny lęk i jednocześnie
odcinają się od innych w obawie, że tamci pozbawią ich ukochanych przedmiotów. Na tym
przykładzie widać, że to, co jest dobre dla naszej planety, jest też dobre dla nas samych
w najgłębszej i podstawowej warstwie.

Pomagając przyrodzie zawsze pomagamy sobie samym. A najlepszym sposobem pomagania
jest ograniczenie własnej ingerencji i zachłanności. Im mniej hałasu robimy wokół siebie, tym
lepiej. Im bardziej ufamy naturalnemu procesowi, tym lepiej. Im bardziej uświadamiamy sobie,
jak mało wiemy, tym lepiej.

Im częściej mówimy „bądź wola Twoja, a nie moja” – tym lepiej.

Przedruk z książki R.Kulik „Ziemia – mój jedyny dom”

Następna strona: „Droga do współistnienia – Jak nie zwariować we współczesnym świecie?”

Poprzednie części:

Wprowadzenie, Kryzysowa sytuacja – Bioróżnorodność

Kryzysowa sytuacja – Zwięrzęta

Kryzysowa sytuacja – Woda i tereny podmokłe

Kryzysowa sytuacja – Góry

Kryzysowa sytuacja – Lasy

Kryzysowa sytuacja – Odpady

Kryzysowa sytuacja – Postęp i cywilizacja

Punkt zwrotny – dzikie jest piękne, Ogień, czyli moja energia

Punkt zwrotny – Ziemia, ziemia czyli moje ciało

Punkt zwrotny – Woda, czyli moja krew

Punkt zwrotny – Powietrze, czyli mój oddech

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly