Artykuly

Strzyżenie długów dla każdego czy pieniądze za darmo?

Fragment z książki Richarda Heinberga „The End of Growth”.

Aby ominąć ryzyko potencjalnego załamania finansowo-monetarnego, rządy musiałyby uciec się do zastosowania nadzwyczajnych środków awaryjnych.  Przy pomyślnych wiatrach mogłoby dać nam to więcej czasu na stworzenie długoterminowych rozwiązań problemu malejących dostaw energii i zmian klimatu. Rozwiązań takich, jak przeprojektowanie systemów transportu, produkcji i transmisji energii elektrycznej, systemów produkcji żywności itp. Oczywiście nie ma gwarancji, że zyskany czas będzie dobrze wykorzystany, niemniej jednak możemy odwlec katastrofalne zderzenie z murem.

O jakim murze mowa? Otóż skumulowaliśmy zbyt wiele finansowych roszczeń w stosunku do posiadanych, rzeczywistych aktywów, którymi są energia, żywność, praca, produkty przemysłowe, infrastruktura budowlana i surowce naturalne. Roszczenia te, głównie wierzytelności kredytowe, istnieją w postaci długu i jego pochodnych. Jest wyraźnie widoczne, że nasze długi nigdy nie będą mogły zostać w pełni spłacone. Każdy dzisiejszy dolar jest obciążony koniecznością zwielokrotnionego pomnożenia w przyszłości, lecz niestety zasoby naszej planety są skończone. Roszczenia finansowe ciągle rosną podczas, gdy zasoby ciągle się kurczą. Dlatego realne ceny energii i towarów rosną. Pewnego dnia stanie się jasne że ten ocean wygórowanych roszczeń nigdy nie będzie miał realnego pokrycia. Rezultatem może być prawdziwe tsunami niewypłacalności i bankructw, które zmiotłoby z powierzchni ziemi większość naszej gospodarki.

Teoretycznie, istnieje 6 sposobów rozwiązania kryzysu zadłużenia:
1. Zwiększenie tempa wzrostu PKB
2. Redukcja stóp procentowych
3. Dofinansowanie/przejmowanie długów przez państwo
4. Zmniejszenie świadczeń i poziomu życia mieszkańców
5. Wpompowanie większej ilości pieniędzy w gospodarkę
6. Akceptacja niewypłacalności (ze świadomością niedotrzymania warunków umowy dłużnej)

1. Jeżeli przyznamy że kontynuowanie wzrostu PKB stało się niemal niemożliwe, możemy wykluczyć pierwszą opcję.
2. Stopy procentowe nie mogą być niższe niż 0, na którym to poziomie w zasadzie już są (chociaż stopy procentowe kart kredytowych większości banków wciąż pozostają na poziomie 20%)
3. W miarę jak problem zadłużenia się pogarsza, przejmowanie długów przez budżety państw staje się coraz droższe i mniej efektywne.
4. Programy oszczędnościowe są dość przykre dla wszystkich i mogą być realizowane tylko poprzez przełamywanie oporu ludności, co grozi rozpadem spójności społecznej.
 5. Drukowanie pieniędzy prowadzi do wojen walutowych i jest niemile widziane przez partnerów handlowych, powoduje też wzrost inflacji i spadek wartości oszczędności.
6. Ogłoszenie powszechnej niewypłacalności może prowadzić do zapaści systemu finansowego na dużą skalę, więc prawdopodobnie opcji tej będziemy unikać (z wyjątkiem szczególnych przypadków).

Obecnie rządy medytują nad każdą z tych opcji, stosując je chaotycznie i po kawałku. Jednak dwa rozwiązania spośród sześciu wymienionych mają przynajmniej teoretyczną zdolności implementacji, jeśli (kiedy) kryzys zupełnie wymknie się spod wszelkiej kontroli.
Te strategie mogłyby polegać na restrukturyzacji zadłużenia (forma  niewypłacalności, czyli opcja 6) lub na walce z inflacją poprzez tworzenie pieniądza nie obciążonego długiem. Oba rozwiązania są ryzykowne, ale każde z nich mogłoby nam dać czas na wprowadzenie bardziej fundamentalnych reform całego systemu ekonomicznego.

Zmodyfikowana forma niewypłacalności mogłaby przybrać postać powszechnego „strzyżenia długów”, czyli sytuacji, w której wartość rynkowa papierów wartościowych będących w posiadaniu firm i instytucji finansowych, zostaje znacznie zmniejszona.  W tej strategii „strzyżenie” byłoby zastosowane do wszystkich roszczeń finansowych. Rząd poprzez ustawę mógłby zredukować wszystkie długi o pewien procent, powiedzmy między 75 a 90%. Jednocześnie wszystkie inwestycje i rachunki oszczędnościowe powyżej określonej kwoty (emeryci i osoby o niskich dochodach musiałyby otrzymać dodatek) zostałyby potraktowane w ten sam sposób. Proces będzie skomplikowany i niepopularny, szczególnie dla bogatych, którzy mają najwięcej do stracenia, lecz pomógłby nam przebić się przez mur. Znacznie zmniejszyłaby się aktywność ekonomiczna (do czego i tak dojdzie nawet w najlepszym wypadku), ale usunięta zostanie wisząca nad nami masa długów, która grozi zniszczeniem całej gospodarki.

Jak by to wyglądało? Na początek powiedzmy, że chcemy chronić wszystkie aktywa poniżej pewnego poziomu. W USA nietknięte pozostałyby np. aktywa o wartości poniżej 25 000$. Jeśli na przykład pan Smith miałby 20 000$ własnych oszczędności i kredyt hipoteczny w wysokości 250 000$, to zostałby on zmniejszony do 25 000$ ale jego rachunek oszczędnościowy wynoszący 20 000$ pozostałby nienaruszony, gdyż podlega limitowi zaprojektowanemu, by chronić emerytów i osoby o niskich dochodach. Dług takiej osoby skurczyłby się więc z 230 000$ do 5 000$. Czyli poziomu, który mogłaby spłacić.
Osoba zamożna, która osiągnęła zyski w wysokości 5 miliardów $ w funduszach hedgingowych po „strzyżeniu” miałaby już „tylko” 500 milionów $. Dług firmy w wysokości 750 000$ zostałby zredukowany do 75 000$ itd.

Wynikiem takiego działania byłby swoisty „reset” w relacjach między roszczeniami a rzeczywistymi aktywami, sprowadzający te relacje do bardziej realnych. Oczywiście taki reset wprowadzałby spory zamęt, byłby niezwykle kontrowersyjny i bolesny.
Dziwny pomysł? Z pewnością akcja tego typu nie zostałaby podjęta, chyba, że zawiodłyby inne taktyki. Pomimo tego, że wszyscy odczuliby konsekwencje, jej wpływ na poszczególne osoby byłby nierównomierny. Na pierwszy rzut oka, ci z najmniejszymi aktywami i największymi długami ucierpieliby najmniej.

Najbardziej prawdopodobnym rezultatem „strzyżenia” byłyby szeroko rozpowszechnione dyslokacje kapitału i bezrobocie. Ucierpi na tym wielu ludzi.
Ale ten reset, gdybyśmy go dobrze wykorzystali, dałby nam możliwość restrukturyzacji naszego systemu gospodarczego i finansowego, by stał się bardziej zrównoważony i odporny.

Drugą strategią mogłoby być tworzenie pieniędzy wolnych od długu. Taką walutę mogłyby emitować rządy lub banki centralne. Pieniądze powstawały by tak jak dziś – z niczego. Mogły by być wykorzystane do spłacenia długów i do zwykłej wymiany handlowej. W przypadku strefy euro, Europejski Bank Centralny przekazałby rządom wolne od długu euro zależnie od wielkości populacji danego kraju. Rząd decydowałby co zrobić z tymi środkami. Jeśli rząd musi pożyczać, żeby załatać dziurę budżetową (a wszystkie 16 krajów strefy ma deficyt) mogłyby użyć pieniędzy Banku Centralnego i nie pożyczać. Resztę można by rozdzielić równo między obywateli, by też mogli zredukować swoje zadłużenie lub nie zaciągać nowego, ponieważ zadłużenie osób prywatnych także musi być zredukowane. Jeśli ktoś nie jest zadłużony, również otrzymałby pieniądze jako rekompensatę za utratę realnej wartości swoich zdenominowanych oszczędności. Inaczej projekt byłby bardzo niepopularny. Europejski Bank Centralny mógłby emitować nowe pieniądze co kwartał aż do czasu obniżenia całkowitego, publicznego i prywatnego zadłużenia do oczekiwanego poziomu.

Ewentualnie można też wprowadzić prawo ograniczające lichwę – na przykład naliczanie odsetek w jakiejkolwiek formie (łącznie z opłatami za obsługę domową itp.) wyższych niż 20% byłoby zakazane- a następnie wydrukować tyle pieniędzy, by podnieść inflację ponad poziom 20%. Z czasem długi zmniejszyłby się wraz ze spadkiem wartości posiadanych pieniędzy. Rząd mógłby tworzyć pieniądze poprzez tworzenie programów opieki społecznej, zabezpieczając los emerytów i innych słabszych grup społecznych w trudnych czasach.

W USA to rozwiązanie także jest możliwe. Kongres Stanów Zjednoczonych ma konstytucyjne prawo wybijania monet, ale oddał władzę tworzenia pieniędzy systemowi bankowemu, a od 1913 roku Rezerwie Federalnej. Rząd federalny tworzył już pieniądze bezpośrednio, bez ich pożyczania w czasie wojny secesyjnej i to na dużą skalę. Drugi federalny pakiet „ułatwienia ilościowego” z 2010 roku zasadniczo był wersją takiego działania: Fed wykupił część długu publicznego za pomocą „własnoręcznie” stworzonych pieniędzy, a odsetki od długu zasilą Skarb Państwa. Chociaż lepiej byłoby, gdyby to sam rząd, a nie Fed, bezpośrednio tworzył wolne od długu pieniądze zamiast.

Głównym zarzutem przeciwko rządowemu „drukowaniu” pieniędzy jest wzrost inflacji i obawy, że gospodarka USA podzieliłaby los niemieckiej Republiki Weimarskiej, której waluta stała się prawie bezwartościowa a wszystkie oszczędności stracone. Niekoniecznie.

Dodawanie pieniędzy (popytu) do gospodarki w sytuacji wysokiego bezrobocia i niewykorzystywanych możliwości produkcyjnych powoduje wzrost wydajności, wzrost ilości dóbr i usług (podaży). Kiedy popyt i podaż wzrastają jednocześnie, ceny pozostają stabilne. Zwiększanie podaży pieniędzy nie jest ryzykowne w sytuacji, gdy podaż pieniędzy spada, tak jak ma to miejsce obecnie. Szacuje się, że dług rządu federalnego wynosi około 15 bilionów dolarów. Jeśli tak, to Fed teoretycznie mógłby wydrukować 15 bilionów i wykupić cały dług federalny bez konieczności wzrostu inflacji. To prawdopodobnie się nie wydarzy, ale jest ciekawą możliwością hipotetyczną.

Na krótką metę takie nadzwyczajne przedsięwzięcia mogłyby objąć skupowanie krótkoterminowych obligacji komunalnych, by złagodzić stanowe kryzysy fiskalne. Europejski Bank Centralny mógłby przeprowadzić podobną operację z obligacjami krajów członkowskich, tworząc pieniądze, by wypełnić lukę w zasobach pieniężnych, która powstała na skutek kryzysu z 2008 roku i która doprowadziła do gwałtownego wzrostu deficytu budżetowego.

Innym, pokrewnym sposobem mogłoby być ustanowienie państwowych (stanowych, regionalnych) banków. Obecnie w USA jedynie Północna Dakota posiada bank należący do stanu. Został on założony w 1919 roku w celu uwolnienia farmerów i drobnych przedsiębiorców od zadłużenia w bankach prywatnych i spółkach kolejowych.

Jaki byłby pożytek dla państwa z posiadania takich banków? Z pożyczek rezerwy federalnej banki udzielają kredytów ( tworzą pieniądze w postaci pożyczek) w ilościach wielokrotnie przekraczających ich bazę depozytową. Jeśli państwo jest właścicielem swojego banku, to nie musi martwić się o akcjonariuszy, ani o zyski, może więc pożyczać sobie lub lokalnym samorządom bez żadnych odsetek. Jeśli ich spłacenie zostałoby przeniesione na czas nieokreślony, byłoby to równoznaczne z tworzeniem pieniędzy wolnych od długu.

Oczywiście żadna z tych strategii nie może rozwiązać długofalowych problemów – niedostatku energii i surowców, wzrostu populacji oraz pogarszającego się stanu środowiska. Są to zaledwie sposoby uniknięcia zbliżającej się katastrofy monetarno-finansowej. Gdy tylko kupimy trochę czasu, musimy zacząć przeprojektowanie podstawowych struktur gospodarki, która obecnie działa prawidłowo jedynie w kontekście stałego wzrostu. Jedną z tych struktur są pieniądze których używamy.

Tłumaczenie Tomasz Asztemborski

ang Na podstawie: Energy Bulletin

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly